Jeszcze dziesieć lat temu były praktycznie na każdym rogu ulicy. Teraz jest ich coraz mniej. Publiczne
Budki telefoniczne znikają z naszych ulic

Jeszcze dziesieć lat temu były praktycznie na każdym rogu ulicy. Teraz jest ich coraz mniej. Publiczne aparaty samoinkasujące zostały wyparte przez telefony komórkowe oraz internet.

Jeszcze dziesieć czy piętnaście lat temu z publicznych aparatów samoinkasujących korzystali praktycznie wszyscy. Mało kto miał wtedy telefon komórkowy, a jeśli już, to ceny rozmów były raczej zaporowe. To były też czasy, żeby porozmawiać z kimś przez telefon, trzeba było odstać swoje pod budką telefoniczną.

"Nie opłacało się dzwonić z komórki. Jeśli ktoś miał telefon stacjonarny, a kilkanaście lat temu mieli prawie wszyscy, to najlepiej było dzwonić z budki. Tanio, szybko, ale swoje, zwłaszcza w ruchliwych i popularnych miejscach trzeba było odstać" - mówi nam Mariusz, który z aparatów publicznych nie korzystał już od ponad dekady.

Jeszcze dziesięć lat temu w Wadowicach i okolicach było około 200 publicznych aparatów samoinkasujących. Od 2005 roku ich ilość drastycznie spadła. Teraz jest ich w powiecie wadowickim kilkadziesiąt. Powód? W dobie telefonów komórkowych i tanich, często zryczałtowanych abonamentów, darmowego internetu bezprzewodowego i mediów społecznościowych, prawie nikt z nich nie korzysta. Operatorom po prostu nie opłaca się ich utrzymywać.

Tajemnica poliszynela jest też fakt, że do upadku budek telefonucznych przyczyniły się też ogromne straty Telekomunikacji Polskiej, zwłaszcza w latach 2000-2005 oraz publiczy aparat samoinkasujący TPS-91 włoskiej firmy Urmet (starsi czytelnicy powinni je pamiętać, to te w kolorze niebieskim). Te aparaty w tych czasach korzystały ze słabo zabezpieczonych kart magnetycznych, których algorytm zapisu został dosyć szybko złamany przez zdolnych phreakerów, czyli ludzi, zajmujacych się łamaniem zabezpieczeń sieci telefonicznych. Nagrywali oni nielegalnie nowe emisję kart telefonicznych, które można było kupić praktycznie wszędzie kilka razy taniej, niż legalne. Do tego same oprogramowanie tych aparatów oraz system telefoniczny współpracujący z nimi było mocno podatne na różnego rodzaju tricki, umożliwiające stosunkowo prostymi metodami dzwonienie z nich za darmo. Telekomunikacja Polska rzutem na taśmę zaczęła likwidować niebieskie aparaty, zastępujac je nowszymi urządzeniami: srebrnymi TPE97, "jajkami" CTP-I oraz Ascom eXANTO, korzystającymi z dobrze zabezpieczonych kart chipowych.

To jednak nie pomogło i z publicznych aparatów samoinkasujących korzysta coraz mniej osób. Chociaż użytkowników telefonów w budkach jest coraz mniej, a operatorzy od jakiegoś czasu nie mają obowiązku ich utrzymywania, to na likwidację tych najważniejszych, w szpitalach, urzędach czy zakładach karnych jeszcze się nie zanosi.

"Mamy w Zakładzie Karnym trzy automaty telefoniczne, osadzenie odbywające karę pozbawienia wolności korzystając z nich dosyć intensywnie, oczywiście na ustalonych zasadach"- mówi nam Tomasz Daniec, oficer prasowym Zakładu Karnego w Wadowicach.

Jak widać, w niektórych miejscach są jeszcze potrzebne...

(MG)


NAPISZ DO NAS: kontakt@wadowiceonline.pl

Komentarze  

-5 #1 Luk ajm ju fader 2013-02-15 20:17
Dobry art ;)
+7 #2 dred 2013-02-15 20:55
Czy nie da się tego przerobić na telefony alarmowe ?
+1 #3 CIPCZYCA 2013-02-15 21:42
A ten przy dawnej savi, a teraz TESCO jest jeszcz??
-1 #4 iks 2013-02-17 18:36
teraz to już niepotrzebne, każdy telefon komórkowy już posiada
-1 #5 Robert 2013-02-18 20:07
Mogłyby być w budkach punkty dostępu do internetu (nie WiFi, tylko takie z monitorem i klawiaturą nie wymagające posiadania urządzenia z wifi)
0 #6 Zeno 2013-02-18 21:40
POwoli wszystko znika, POzostanie tylko kostka brukowa do POnownego układania, na resztę nie ma pieniędzy.
To miasto mogłoby inaczej wyglądać. Kolej mogła funkcjonować, strefa mogła być, BDI mogła być ale musiało by nie być tej władzy.
0 #7 Czarny 2024-02-28 18:35
Przydałyby się takie teraz

Nie masz uprawnień do komentowania tego artykułu.