- Opublikowano: 06 lutego 2019, 14:20
- Komentarze: 44
A to ci! Stanisław Kotarba, były rzecznik magistratu i burmistrz Ewy Filipiak, redaktor naczelny Wadowickiego Kuriera, jedyny człowiek, który w radiu wszedł na wizję a także swego czasu szef lokalnych struktur Platformy Obywatelskiej wstąpił do... Prawa i Sprawiedliwości!
O Stanisławie Kotarbie było w ostatnich latach cicho. Co prawda w 2014 roku po przegranych przez burmistrz Ewę Filipiak wyborach, kiedy została posłanką z ramienia Prawa i Sprawiedliwości długo nie był oderwany od strumienia pieniędzy płynących z portfela cyca podatnika, bo trafiła mu się fucha dyrektora i asystenta posłanki, jednak ciężko było go gdzieś zauważyć "na mieście", nie udzielał się też za bardzo politycznie.
A przecież Stanisław Kotarba to człowiek orkiestra! Były rzecznik burmistrz Ewy Filipiak jak i wadowickiego magistratu, Święty Mikołaj, swego czasu radny powiatowy, prawie poseł (startował bez powodzenia do Sejmu...) redaktor naczelny przyprawiającego sporą część mieszkańców Wadowic do łez ze śmiechu ciężkiego do sklasyfikowania periodyku "Wadowicki Kurier", a przede wszystkim swego czasu też szef lokalnych struktur Platformy Obywatelskiej no i autor sukcesu politycznego Mateusza Klinowskiego, dzięki któremu ten m.in. został najpierw radnym Rady Miejskiej w Wadowicach z Wspólnego Domu jak i burmistrzem Wadowic. No i nie zapomnijmy, że jest też chyba jedyną osoba, która w radiu weszła na wizję!
Sytuacja z polityczną absencją zmieniła się w listopadzie 2018 roku po przegranych przez Mateusza Klinowskiego wyborach, kiedy burmistrzem został będący w PiS Bartosz Kaliński. Stanisław Kotarba dosyć śmiało pojawił się przy okazji różnych uroczystości w towarzystwie wierchuszki Prawa i Sprawiedliwości.
Nie da się ukryć, że 2019 jest ważnym politycznie rokiem. Czekają nas wybory do Parlamentu Europejskiego jak i do Sejmu. Wyautowani politycy próbują przy takich okazjach przypomnieć o sobie. Czy tak będzie i ze Stanisławem Kotarbą? Trudno powiedzieć....
Coś jednak jest na rzeczy, bo były szef lokalnych struktur Platformy Obywatelskiej kilka dni temu podczas spotkanie noworoczne Zarządu Okręgowego PiS w Chrzanowie został przyjęty do... Prawa i Sprawiedliwości. I to prawie jednogłośnie, bo tylko jednym głosem "przeciw"!
Co z tego wyniknie, będziemy śledzić. A wy chcielibyście mieć w Parlamencie Europejskim czy Sejmie reprezentanta Wadowic np. w postaci Stanisława Kotarby?
(Marcin Guzik)
Komentarze
B. Kot
Publikacja ukazała się na portalu Pressmix
Stanisław Kotarba kosmopolita z PRL
Autor: Redakcja | Data: 02 lip 2014 0:04
Ujawniamy życiorys Stanisława Kotarby, rzecznika prasowego Urzędu Miasta Wadowice, szefa lokalnych struktur PO i radnego powiatu wadowickiego, sporządzony na podstawie jego własnych informacji zapisanych w kwestionarius zach paszportowych z lat 80. XX wieku. Niech nikogo nie dziwi ten nieco przydługi wstęp do artykułu, ale jest on konieczny, gdyż wielokrotn ie sam Stanisław Kotarba kwestionował podawane na jego temat dane, a nawet miał czelność w tej sprawie procesować się. By pozbawić go złudzeń, co do możliwości kolejnego postępowania sądowego inform ujemy, że dane na jego temat czerpiemy z własnoręcznie sporządzonych przez niego dokumentów, dostępnych w oficjalnych archiwach.
Tak dla porządku przypomnijmy, że Stanisław Kotarba, o którym piszemy urodził się 15. 04. 1959 roku w Krakowie. W lutym 1981 roku, a więc w okresie bardzo w Polsce gorącym wystąpił do biura paszportowego z prośbą o paszport na wyjazd do Szwecji w okresie od 15 lipca do 25 sierpnia 1981 roku. Zadeklarował we wniosku, że jest słuchaczem I roku Policealnego Studium Ekonomicznego na kierunku finanse i rachunkowość. Podał również, że wyjeżdża na własny koszt i ma środki na utrzymanie się. Potwierdził ten fakt zaświadczeniem z banku PKO SA (z dn. 30. 09. 1980), że posiada odpowiednie środki dewizowe w wysokości 150 dolarów. Jak na ówczesne czasy była to kwota ogromna, gdyż za miesięczną pensję asystenta na uczelni można było kupić na tzw. czarnym rynku – tzw. cinkciarzy, zaledwie 15 dolarów (zwanych bonami dolarowymi, albo też faktycznie będących dolarami) Samo zaświadczenie z banku jest też interesujące, gdyż napisane jest w nim, że Stanisław Kotarba posiada w nim konto dewizowe i z pozostający ch w jego dyspozycji środków zamierza wyżej wymienioną kwotę przeznaczyć na koszty podróży i pobyt za granicą. Możemy na te podstawie przypuszczać, że konto było większe niż 150 dolarów, ale z zaświadcz enia nie wynika jak wielkie.
Z tego samego kwestionariusza dowiadujemy się również, że Stanisław Kotarba nie należał wówczas do żadne organizacji politycznej, co niebawem się zmieni, ale o tym dalej. Kotarba przyznawał się również do wcześniejszy ch wyjazdów za granicę do Niemieckie Republiki Demokratycznej i do Związku Radzieckiego (nazwy krajów wg ówczesnej nomenklatury). Kotarbie tak się w Szwecji spodobało, że wrócił z nie (wg pieczątki przejścia granicznego w Świnoujściu) nie tak jak wnioskował, że będzie to najpóźniej 25 sierpnia 1981 roku, ale 8 września 1981. Dziś te parę dni wydają się być błahym wykroczeniem, ale nie w warunkach komunistycznej Polski Ludowej. Nie poniósł z tego tytułu nie tylko żadnych konsekwencji, ale wystąpił o kolejne wydanie paszportu. Tu przypomnimy tym , którzy tego nie wiedzą, że w Polsce Ludowej w tym okresie należało zwracać paszport po każdym powrocie do kraju i występować o niego przy kolejnym wyjeździe. W przypadku Kotarby nastąpiło to bardzo szybko i w zadziwiając ym okresie.
12 października 1981 roku Stanisław Kotarba wystąpił do Wydziału Paszportowego z wnioskiem o wydanie mu paszportu na wyjazd do Szwecji w okresie od 01 lutego do 14 lutego 1982 roku. We wniosku pojawiły się ciekawe informacje. Kotarba ujawnił się nie jako student Studium Policealnego, ale uczeń Państwowej Szkoły Muzycznej w Krakowie. Dyrektorka tej szkoły Krystyna Rapacka-Rościsz ewska udzieliła mu na wnioskowany termin urlopu. Kotarba dostał zgodę na wyjazd i paszport z prawem wielokrotnego przekraczania granicy, na okres 3 lat. 17 listopada 1981 roku Kotarba odebrał paszport.
6 sierpnia 1982 roku, a więc w środku stanu wojennego Kotarba zawnioskował o wydanie mu paszportu na Węgry, dokąd udawał się na zaproszenie prywatnej osoby. Był już wówczas studentem I roku pedagogiki opiekuńczo-wych owawczej Wyższej Szkoły Pedagogicznej w Krakowie. Najciekawszy fragment tego wniosku, to rubryka, w którym składający wniosek miał podać kto z jego najbliższej rodziny stale zamieszkującej w kraju przebywa albo też ubiega się o wyjazd zagraniczny. Kotarba najpierw napisał, że nie, a potem skreślił słowo „NIKT”, a innym długopisem dopisał, że ojciec, matka i brat. Kotarba dostał paszport ważny na 12 miesięcy do Krajów Demokracji Ludowej z prawem wielokrotnego przekraczania granicy.
Na początku 1983 roku, a więc w okresie dale trwania, choć zawieszenia stanu wojennego w Polsce Kotarba wystąpił o zezwolenie na wyjazd służbowy do Grecji, na festiwal kultury. Jechał tam jako przedstawiciel Rady Uczelnianej Zrzeszenia Studentów Polskich, studenckiej organizacji wspierającej partię komunistyczną w Polsce. RU ZSP zapłaciła za jego podróż, a organizatorzy za pobyt. Wojskowa Komenda Uzupełnień nie widziała przeszkód w wydaniu Kotarbie pozwolenia na wyjazd, choć wiedziano powszechnie, że zdecydowana większość studentów, którzy dostawal i zgodę na wyjazd do krajów kapitalistyczny ch tam pozostawała. Widać Kotarbie ufano. A on nie zawiódł zaufania i wrócił z Grecji. Nie każdemu też studentowi, a raczej należy napisać, że tylko nielicznym prokomunistyczn a organizacja studencka fundowała atrakcyjną zagraniczną podróż do krajów kapitalistyczny ch.
W kolejnym, w 1984 roku Kotarba wyjeżdża na Węgry. Dostaje też zgodę na wyjazd do Szwecji – paszport do wszystkich krajów Europy na dwa lata, z prawem wielokrotnego przekraczania granic, do Republiki Federalnej Niemiec i Danii. A dalej dostaje zgodę na ponowny wyjazd do RFN. Z tego wniosku dowiadujemy się, że był w Szwecji i że nie ma już miejsca na wizy. Jednocześnie jego starszy brat zostaje – skończywszy studia w Wyższej Szkole Pedagogicznej w Krakowie – instruktorem fotografii – Uwaga gdzie: W Klubie Młodych przy Uniwersytecie Robotniczym Związku Socjalistyczneg o Młodzieży Polskiej w Nowej Hucie. Z tego wyjazdu jednak Kotarba zrezygnował – po prostu tak sobie i zamienił go na wyjazd do Szwecji.
Szwecja była jak widać ulubionym miejscem pobytu naszego bohatera, bo kolejny raz wyjeżdża do niej w 1986 roku. Takim przerywnikiem jest podróż w tymże samym roku na Węgry. Przerywnikiem, bo na przełomie lat 1986/1987 znowu udaje się do Szwecji. I latem tego roku ponownie do tego kraju. W następnym roku także wybiera się do Szwecji. Wyjazdy te są w sumie bardzo krótkie: trzy- cztery tygodnie, nieraz 6 tygodni. Kotarba zawsze deklaruje, że w celach turystycznych i za każdym razem ma zaproszenie do krajów kapitalistyczny ch. Wreszcie znudzony Szwecją decyduje się wyjechać w maju 1988 roku do Australii (tak, tak !!!) przez USA. Z wniosku paszportowego na ten wyjazd dowiadujemy się, że za granicą przebywa, albo też stara się o wyjazd zagraniczny brat Kotarby.
Takie są fakty dotyczące wyjazdów zagranicznych Kotarby w latach 80. XX wieku. Oczywiście bez dodatkowych danych możemy tylko zadać kilka pytań, wierząc, że te dane się znajdą. Bo materiały są, trzeba je tylko odszukać. Nie wszystko zostało zniszczone. Zakładamy więc, że nie jest to ostatni odcinek na temat tego kim w przeszłości był Stanisław Kotarba.
Na koniec trzeba odpowiedzieć na rodzące się pewnie w niektórych głowach pytanie, po co ten artykuł? Po pierwsze, aby unaocznić mieszkańcom Wadowic, w czyje ręce złożyli oni losy ich miasta. Takich osób z niepełnymi życiorysami, mieniących się być wielkimi opozycjonistami w latach komunizmu jest w Wadowicach znacznie więcej. Czas im się przyjrzeć.
ipn, red.
Przeczytaj także:
Nękanie rzecznika wg rzecznika
Postawę S. Kotarby do 1989 r. ilustruje powyższa moja publikacja. Po 1989 r. p. S. Kotarba przeprowadził się do Wadowic i z wielką pasją piętnował lewaków, komunistów itp. Toż to giętki kręgosłup ideowy. Mam nadzieję , że wyborcy w naszym regionie wezmą powyższe pod uwagę głosując na kandydatów do Europarlamentu oraz naszego Sejmu i Senatu.
Bolesław Kot
Stanisław Kotarba z wielką pasją piętnował lewaków, komunistów itp. - napisał Bolesław Kot
Cytuję Bolesław Kot:
Dużo racji w tym co tu napisane, bp rzeczywiście wielu świetnych, znanych samorządowców popiera PiS
Wystarczy zobaczyć osłabienie Nowoczesnej, SLD, PO, PSL, czy lokalnie dotkliwą przegraną Klinowskiego i jego układu.
Sukcesy PiSu nie biorą się z niczego, poprzedzone są pracą i otwarciem na nowych, wartościowych ludzi.
Nawet ten portal pokazuje, że PiS rośnie w siłę i zyskuje nowych zwolenników. To budzi strach w środowiskach liberalno-lewic owych.
W Polsce jest taka grupa ludzi (w Wadowicach jest nie inaczej), która zawsze "przykleja" się do ugrupowania, które aktualnie ma władzę. Z jakich pobudek to czynią nietrudno się domyślić. Właśnie z myślą o takich powstało powiedzenie: 'Przylepiło się .... do statku i mówi-płyniemy.
Złośliwe komentarze tylko to potwierdzają.
Cytuję PiS wzmacnia się:
To jest polityczna prostytucja. Z każdym, byle za kasę. Gdzie Kocicho jeszcze nie było? Jak to będzie teraz twarz wadowickiego PiS to ta partia ma przechlapane.
Ha ha ha, ELANA - czyżby nowa ksywa?
Czy śmierć prezydenta Adamowicza niczego nas nienauczyła?
Jak długo jeszcze hejt, agresjai mowa nienawiści będzie rujnować życie społecze?
Czyli zemsta polityczna? I to już nie jest nienawiść?
Pamiętamy okrzyki na rynku wadowickim, przez megafon - "Policja was będzie ścigać"? Wraca stare i jeszcze starsze.
Znowu atakujecie człowieka, który dużo dobrego zrobił.[/quote
Śmierć prezydenta Adamowicza nie może być parawanem dla polityków i powodem zaniechania ich krytyki. Każdy wyborca ma prawo oceniać działania potencjalnych swoich reprezentantów i nikt nie może wyborcy zabronić krytycznej oceny ich działania. I to nie jest żaden hejt ani "mowa nienawiści" (cokolwiek to znaczy). Wiadomo, że w Wadowicach wszyscy są uczuleni na swoim punkcie, jakby byli wszyscy papieżami, ale niestety, jak się chce być politykiem, to trzeba być także odpornym na krytykę. Skończyły się czasy komunistycznej jednomyślności.
Śmierć prezydenta Adamowicza nie może być parawanem dla polityków i powodem zaniechania ich krytyki. Każdy wyborca ma prawo oceniać działania potencjalnych swoich reprezentantów i nikt nie może wyborcy zabronić krytycznej oceny ich działania. I to nie jest żaden hejt ani "mowa nienawiści" (cokolwiek to znaczy). Wiadomo, że w Wadowicach wszyscy są uczuleni na swoim punkcie, jakby byli wszyscy papieżami, ale niestety, jak się chce być politykiem, to trzeba być także odpornym na krytykę. Skończyły się czasy komunistycznej jednomyślności. .
Cytuję niepokorny:
No właśnie.
Wszystkiego najlepszego Panie Stanisławie. Powodzenia w nowej roli. :-)
A o kim mówisz?
- Co pani jest?
- Proszę nie obrażać !!!
nIE BLUZNIJ...GDZIE ŚP.P.Adamowicz, a gdzie Kocicho z Pietrkiem bez kręgosłupa i intelektu, nie porównuj koniunkturalist ów do SZLACHETNEGO CZŁOWIEKA
A umiesz czytać ze zrozumieniem?
Eee tam, prędzej do PO-KO, bo ta formacja to już nie wiadomo co, a w bałaganie się najlepiej rządzi.