Z ciekawoÅ›ciÄ… ale i ze Å›miechem przeczytaÅ‚em u konkurencji sensacje byÅ‚ego już asystenta, ponaglajÄ
Drukuj
Hejtować rynek, to trzeba umić...

Z ciekawością ale i ze śmiechem przeczytałem u konkurencji sensacje byłego już asystenta, ponaglające burmistrza Klinowskiego do wzięcia się w końcu za zdemolowaną barierkę na wadowickim rynku. Dlaczego? Już tłumaczę.

Nigdy nie ukrywałem, że wadowicki rynek po remoncie spokojnie i bez zbędnych starań mógłby zająć pierwsze miejsce w Konkursie Robót Spier...onych, o ile ktoś z poczuciem humoru pokusiłby się o zorganizowanie takowego. I naprawdę nie trzeba być wielkim budowlanym specjalistą, żeby to stwierdzić.

Pewnie część z czytelników nie uwierzy, ale z moim kolegą Krzyśkiem Cabakiem, którego znacie z świetnych zdjęć na WadowiceOnline.pl (mam w przeciwieństwie do niektórych ten komfort, że  ludzie z którymi przy nim współpracuje, to w większości moi przyjaciele i koledzy...) lubimy sobie czasem siąść właśnie na odremontowanym placu Jana Pawła II. Tak samo jak lubię spocząć na rynku w moim rodzinnym Krakowie, w przeciwieństwie do Cabaka, który organicznie Krakowa nienawidzi. Tyle, że tam jest to nieco przyjemniejsze i już tłumaczę, dlaczego.

Siedzenie na centralnym placu Wadowic nazywamy ze śmiechem "odpoczywaniem na rewitalizacji". O ile jest słońce, robimy to oczywiście w przeciwsłonecznych okularach, bo inaczej niestety dłuższe przebywanie tutaj grozi utratą wzroku: cóż, nie możemy mieć pretensji do ultrafioletu, którego jak każdą falę, obowiązuje prawo odbicia...

Takie okulary  nie przysłonią niestety osranych przez gołębie popękanych i krzywo położonych granitowych (nie betonowych na co swego czasu z oburzeniem zwracał przecież uwagę były już asystent...) płyt, czy latających granitowych krzywo położonych kostek. Dodatkowo miałem tą wątpliwą przyjemność oglądać przez kilka lat jak i na czym ten granit i płyty są położone, więc jestem prawie pewien, że fizyka również i w tym przypadku wkrótce da znać o swoich twardych prawach...  Okulary nie ukryją też rozwiązań komunikacyjnych, których jednokierunkowość doprowadza do szału kierowców. Cóż, taki kram zostawiła nam  w spadku była już burmistrz Ewa Filipiak  (mam pewne podejrzenia, że po części właśnie też z tego powodu już "była"...)

Oglądając i komentując efekty remontu przenosimy wtedy wzrok na rynkową fontannę, chyba jedyną solidnie wykonaną rzecz podczas rewitalizacji  i wspominamy braci Chudobów, z którymi podczas robót związanych z jej wykonaniem zdążyliśmy się nie tylko poznać ale i nieco zaprzyjaźnić. Zawsze wtedy się dziwimy, dlaczego innym nie udało się z resztą placu.

Były asystent a aktualnie specjalista od małej gastronomii w swoim artykule zwrócił się do burmistrza Klinowskiego z dramatycznym apelem o naprawę zdemolowanej kilka miesięcy temu przez młodego kierowcę barierki, która od tego czasu czeka na naprawę i straszy owinięta czerwoną taśmą. Temat zacny a dodatkowo każdy może przecież pisać o tym, na co ma ochotę. Przy okazji napomknięto jednak o towarzystwie, które "biegało z aparatami po rynku doszukując się tutaj każdych, najmniejszych niedoróbek". Dodatkowo, dziwnym trafem, po raz kolejny w komentarzach anonimowi odważniacy przywołują moje nazwisko, które w przeciwieństwie do niektórych, sobie cenię. Czuję się więc trochę wywołany do tablicy a że jestem w posiadaniu medium, gdzie nikt mnie nie usunie i mogę robić co chcę...

Owszem, przez cztery lata na WadowiceOnline.pl często pisaliśmy o wadowickim rynku. Nie dlatego, że burmistrzem była Ewa Filipiak a ten temat był doskonałym dziennikarskim pretekstem, aby jej dokuczyć. Po prostu nie mieściło nam się w głowie, jak inwestycja za tyle hajsu może być wykonywana z takim niedbalstwem, tym bardziej, że przy jękach zachwytu poprzedniej magistrackiej ekipy, łącznie właśnie z jej asystentem.

Przykładem może być fragment ulicy Mickiewicza, na którym postanowiono zamiast asfaltu położyć granitowe kostki. Pomysł może i dobry, gorzej z wykonaniem. Niesforna kostka nie chciała bowiem słuchać "fachowców" i ni z tego ni z owego suka wyskakiwała z przeznaczonego dla niej miejsce (dodajmy, że nie tylko na ulicy Mickiewicza...). I tak było, o ile dobrze pamiętam, blisko 10 razy. Nie pomagało cementowanie, lanie wody i inne magiczne zabiegi. Może byłoby to śmieszne, gdyby nie było takie tragiczne, ale po kilku artykułach na ten temat na WadowiceOnline.pl w końcu zdarto wszystko i położono na nowo. O dziwo pomogło i nie da się ukryć, że mieliśmy wtedy sporo satysfakcji. Zwłaszcza z miotającego się wtedy z przerażeniem w oczach rzecznika magistratu, do którego chyba powoli zaczęło  docierać, że dłużej nie da się wmawiać, że czarne jest białe, a białe jest czarne. Mieszkańców nie bardzo obchodziło już bowiem to, że ktoś nie umie dopilnować prostych w sumie robót, a zamiast słuchania o gwarancji chcą tu po prostu normalnie żyć i mieszkać a nie bawić się pomiędzy stosami zerwanych kostek w partyzanta.  Historia pokazała, że nie tędy droga, bo zakończyło się to zresztą potem doskonałym skądinąd rzecznikowym opus magnum na antenie Radia Kraków...

Zobacz: Ciężki sprzęt wjechał na Mickiewicza. Zrywają kostkę

Dziś trochę się zmieniło. Burmistrzem został mój kolega Mateusz Klinowski. Znaczącym jest fakt, że facet odpowiedzialny m.in.  za budowlaną farsę jaką jest wadowicki rynek dziwnym trafem dokładnie w tym momencie sam zrezygnował ze stanowiska w magistracie. Gdyby rzecz działa się przed wojną, usłyszelibyśmy jeszcze wtedy dodatkowo odgłos strzału z rewolweru. No ale cóż, inne czasy...

Mógłbym więc po części zrozumieć byłego asystenta i jego publikacje, nawet biorąc pod uwagę fakt, że jest to odgrzewany kotlet (na szczęście nie opatrzony dumnie sensacyjnym napisem TYLKO U NAS!) bo już w styczniu na WadowiceOnline.pl, zaniepokojeni stojącymi zniszczonymi infokioskami jak również barierką, poruszyliśmy ten temat. Bo zarówno za Filipiak jak i za Klinowskiego nie podobają mi się zdewastowane i nienaprawione rzeczy w przestrzeni publicznej...

Zobacz: Co z wadowickimi Infokioskami?

Ucieszony, że ktoś dba o dobro gminne (zawsze to pożyteczniejsze, niż zakładanie żałosnych profili zobacz: Asystent Ewy Filipiak nie może pogodzić się z porażką?) wszedłem jednak na Facebooka i oto co zobaczyłem:

Głośno śmiejąc się po tym co przeczytałem, przypominałem sobie bowiem, że chęć motywowania do pracy na rzecz dobra wspólnego za burmistrz Ewy Filipiak kończyły się w tej redakcji w okolicach 1650 złotych miesięcznie. Postanowiłem więc temat zakończyć, parafrazując Cezarego Pazurę w roli Nikosia Dyzmy: "Hejtować rynek, to trzeba umić!".

 

PS A tu jeszcze kilka archiwalnych artykułów dotyczących wadowickiego rynku i jego "rewitalizacji", z tematami wtedy jakoś dziwnie u asystenta pomijanymi. Przypadek? Nie sądzę...

Wadowicki rynek rok po rewitalizacji
Rynek sypie siÄ™ po zimie
Rewitalizacja znowu się sypie. Który to już raz?
Co się stało z "papieskimi" kamieniami?
Wpadka z "papieskimi" płytami na rynku
Zobacz: Lunapark, czyli Rynek
Zobacz: Lunapark, czyli Rynek - część 2
Wizerunkowa katastrofa zamiast rewitalizacji?

(Marcin Guzik)

NAPISZ DO NAS: kontakt@wadowiceonline.pl

Ostatnie artykuły z kategorii Polityka:

Żona posła postawiona do pionu przez wójta Spytkowic

Były burmistrz uniewinniony za rzekomą samowolę budowlaną w parku

20 lat w Unii Europejskiej. Na wadowickim rynku zbiorowe śpiewanie "Ody do radości.

Na ostatniej sesji tej kadencji pożegnano odchodzących radnych

Zielone światło od radnych. Wadowice powołały nową spółkę komunalną