Kiedy siedem lat temu, oglądając relację w TVP3 zauważyłem, jak jeden z dziennikarzy po odebraniu te
Drukuj
Prowincjałki Zbigniewa Jurczaka. Dziesiątego kwietnia, roku pamiętnego...

Kiedy siedem lat temu, oglądając relację w TVP3 zauważyłem, jak jeden z dziennikarzy po odebraniu telefonu spiesznie wymyka się sprzed pomnika w Katyniu, wiedziałem, że zdarzyło się coś istotnego. Po pół godzinie dopiero poinformowano o tragedii.

Wtedy nie sądziłem, że ten dzień stanie się kolejnym w naszych dziejach, martyrologicznym fundamentem władzy politycznej. Do głowy by mi nie przyszło, że w świecie informatyki, podbojów kosmosu, masowej kultury cywilizacji europejskiej XXI wieku, na tragicznej śmierci w wypadku lotniczym można zbudować taki kapitał polityczny, który pozwoli przejąć nie tylko władzę, ale całe państwo.

Zawsze byłem zdania, że trudno mieć pretensje do złodzieja, bo kradnie. Wszak to jego zawód. Można winić jedynie siebie, że daje się mu okazję, pozwala i jest się naiwnym. Politycy wszelkiej maści, od tych lokalnych po centralnych, to głównie ludzie, którzy wiedzą dobrze, że tworzony z naszych podatków budżet jest finansowym Eldorado. Wystarczy tylko się do niego dorwać. Cel uświęca środki, więc wszelkie chwyty dozwolone bez względu na obiekcje etyczne kogokolwiek. A że w naszej tradycji, od czasów słowiańszczyzny kult zmarłych był dominujący w obyczajowości religijnej, z niego uczynili prawicowi politycy narzędzie opanowania opinii publicznej.

Rozumiem: ludyczne zabawy wokół kurhanów czy w latach zaborów, kiedy manifestacje grzebalne służyły "pokrzepieniu serc"; czas powojennej walki o władzę, kult ofiar powstania warszawskiego i Katynia jako swoista pamięć historyczna. Od początku III RP, różne prawicowe frakcje, zaczęły wyciągać na wierzch publicznego życia trumienne kondukty. A to sprowadzono czyjeś prochy, a to ekshumowano z pompą zamordowanych przez UB, a to awansowano na stopnie oficerskie truchła żołnierzy poległych kilkadziesiąt lat temu. Akcentowanie na użytek polityki obrzędów funeralnych, znalazło w społeczeństwie polskim żywy oddźwięk - mimo śmierci, których dotyczą.

Taki akcent znalazł się, a jakże, w polityce socjalnej państwa. Wszak zasiłek pogrzebowy (który wiadomo, że zainteresowanemu nie służy) jest parokrotnie wyższy niż zasiłek z tytułu urodzenia dziecka. Narodzonemu obywatelowi potrzeba na pampersy, ubranka, wózki itp. Odchodzącemu ze świata obywatelowi - nic nie potrzeba, ale to pogrzeby mają większą oprawę i ceremoniał kościelny niż chrzty dzieci. Po tym już widać, na co idzie kasa i co preferuje polityka socjalna III RP. Usiłowano to zamazać jałmużną 500+, z której się powoli wycofują i nadal wokół wszystkich szpitali w Polsce więcej będzie zakładów pogrzebowych niż sklepów dla niemowląt.

Tak więc kult życia pozagrobowego a raczej śmierci, ma się w Polsce doskonale, mimo pozytywistycznej, przyzwoitej katechezy w dawnych latach. Wtedy bowiem uczono nas na religii, że obiektem miłości Boga jest człowiek na ziemi, najdoskonalszy efekt boskiego planu i stworzenia. Że służenie temu dziełu, czyli drugiemu człowiekowi, bliźniemu, bratu czy siostrze a nie Kościołowi,  jest powinnością wierzącego i praktykującego katolika. Ten sposób interpretacji religii już dawno się wyprowadził z katechizmu, a świadectwo wiary zdominowały mniej lub bardziej kolorowe obrzędy, wśród których ostatnimi laty prym wiedzie comiesięczna rocznica katastrofy w ruchu lotniczym w Smoleńsku. To jedyny współcześnie precedens, kiedy tragiczny wypadek samolotowy zaowocował religijnym kultem i stał się narzędziem walki politycznej o władzę w dużym państwie nowoczesnej Europy.

"Ciemno wszędzie, głucho wszędzie, co to będzie, co to będzie?"




(Zbigniew Jurczak)
(zdjęcie: Krzysztof Cabak)

NAPISZ DO NAS: kontakt@wadowiceonline.pl

Ostatnie artykuły z kategorii Rozmaitości:

Rusza sezon TurboPomoc 2024

Na majówkę na wadowickim rynku żarciowozy

Ważna informacja dla rolników i hodowców. Będa opryski torów i ich okolic

Mieszkaniec Andrychowa zwyciężył odcinek teleturnieju Va banque

Wielkie strażackie ćwiczenia w Andrychowie