- Opublikowano: 20 kwietnia 2011, 13:32
- Komentarze: 7
Spore zamieszanie wśród sprzedawców w sklepach przy ulicy Zatorskiej i jej okolicach wywołały dzisiejsze (20.04) wizyty funkcjonariuszy Straży Miejskiej. Celem ich kontroli było sprawdzenie legalności wystawiena przez sklepikarzy ruchomej reklamy sklepu (tzw. "potykacza") na chodniku i ulicy.
Część handlowców była oburzona nakazem opłat. Czy słusznie?
W artykule 99 kodeksu wykroczeń § 1 możemy przeczytać: "kto bez zezwolenia zajmuje drogę publiczną lub pas drogowy, urządzenia lub budynek drogowy, na cele niezwiązane z gospodarką i komunikacją drogową polega karze grzywny albo karze nagany". Pas chodnika czy drogi należy do miasta...
Jak dowiedzieliśmy się od przedstawicieli Straży Miejskiej, ich wizyta w praktyce kończy się na upomnieniu i nakazie wykupienia zezwolenia (1,5 zł za m2 powierzchni reklamowej dziennie) w Urzędzie Miasta. Kara to dziesięciokrotność wymaganej opłaty. Okres nielegalnego umieszczenia "potykacza" w pasie drogi może być udowodniony np. monitoringiem miejskim.
"Roczny koszt wystawienia mojej reklamy, po odliczeniu świąt, czy dni wolnych od pracy, biorąc pod uwagę jej powierzchnię to ponad 400 złotych. To i tak dość znacznie obciąża mój budżet. Przez remont rynku spadły obroty chyba każdemu, kto ma działalność handlową, a tu jeszcze dochodzą dodatkowe koszty" - denerwuje się jedna z właścicielek sklepu przy ulicy Zatorskiej.
Dzisiejsze kontrole obejmowały ulicę Zatorską i okolice, jednak docelowo mają obejmować całe Wadowice.
(MG)
https://wadowiceonline.pl/wydarzenia/640-straz-miejska-sprawdza-reklamy#sigFreeId07534afabc
WadowiceOnline.pl
Ostatnie artykuły z kategorii Wydarzenia:
Wieczorna kolizja trzech aut w centrum Andrychowa
Kolizja busa i osobówki na krajówce w Izdebniku
Szkoła żegna tragicznie zmarła 11-latkę. Prokuratura wyjaśnia przyczyny jej śmierci
Pożar domu, ewakuowano mieszkańców
36-latek zatrzymany na gorącym uczynku. Włamał się do domu i ukradł pieniądze oraz biżuterię
Komentarze
Ostatnio właśnie działo się przy okazji walącego się komina na Mydlarskiej. Na szczęście w tej akurat sytuacji straż nie musiała się spieszyć więc nie było problemu ale przejechać koło ogródka miała ciężko. Myślę że to dobry temat do poruszenia na sesji Rady Miasta bo sytuacja z ogródkiem Cattabrigi pokazuje że nad wydawaniem zezwoleń chyba nikt nie panuje i nie myśli nad ewentualnymi konsekwencjami w razie interwencji np. straży pożarnej.
popieram Asie - to jest chore poprostu chore jak trzeba cos zrobic to nie ma a jak mozna kase zabrac to chetni jako pierwsi, masakra jakaś.