Z cyklu Komentarz Polityczny, czyli Wadoleaks: jak okiem radnego Mateusza Klinowskiego wygląda sytuacja
Drukuj
Gminne szkoły – układ chroni swoich

Z cyklu Komentarz Polityczny, czyli Wadoleaks: jak okiem radnego Mateusza Klinowskiego wygląda sytuacja w gminnych szkołach i panujących w nich porządkach, na przykładzie szkoły w Kleczy.

Niemal na każdym kroku przekonuję się, że Gmina Wadowice stanowi jaskrawy, podręcznikowy wręcz przykład wynaturzenia polskiego prawa samorządowego. Zamiast silnego samorządu mamy utrwalony „lokalny układ władzy”, który bez większego problemu zapewnia sobie zwycięstwo w kolejnych wyborach. Układ ten psuje demokrację, moralnie korumpuje jego uczestników, a mieszkańców skazuje na rozwiązania, które niewiele mają wspólnego z efektywnością, jak również obowiązującym prawem.

Przykładów już trochę Państwu dostarczyłem: rewitalizacja rynku, gminna polityka w kwestii alkoholu, bezpieczeństwo w mieście, czy wreszcie zamieszanie wokół BDI. Polityka w mieście uprawiana jest w amatorski, dyletancki sposób. Przedstawiana przed wyborami jako dobry gospodarz burmistrz Ewa Filipiak od lat otoczona jest złymi doradcami i nie panuje nad sytuacją w wielu kluczowych kwestach w gminie. Kolejne moje spostrzeżenia opiszę wkrótce, tymczasem jednak zatrzymam się przy temacie aktualnym – szkołach podstawowych i panujących w nich porządkach. 

W gminnych szkołach dzieje się źle. Nie jest to moja opinia, lecz osób znających sprawę lepiej. Wśród nich są nauczyciele, którzy chętnie opowiadają, jak wyglądają szkolne porządki. Zwolnienia z dnia na dzień bez podania przyczyn, warunkowane wyłącznie widzimisię dyrekcji, zatrudnianie członków rodzin, często na wielu etatach. Przypadki łamania prawa przez dyrekcje gminnych szkół do publicznej wiadomości się nie przebijają. Poszkodowani, na ogół nauczyciele, boją się otrzymać wilczy bilet. Postawisz się w jednej szkole, a powiązany z urzędem miasta dyrektor załatwi ci, że na terenie gminy pracy już nie znajdziesz. Na luksus bezkompromisowości nie każdy więc sobie pozwoli. Opór stawiają zwykle starsi nauczyciele, ponieważ będąc bliżej emerytury, do stracenia mają więcej, lepiej też znają swoje prawa.

Za ilustrację szkolnych porządków i tuszowania poważnych zarzutów posłuży mi szkoła w Kleczy, gdzie od wielu lat na stanowisku dyrektora pracuje Urszula Zmysłowska. Nazwisko to po raz pierwszy usłyszałem, gdy Rada Miejska zajęła się skargą złożoną przez jedną z nauczycielek tej szkoły – Janinę Ramzę. Ramza, zwolniona z pracy, podobnie jak kilku innych nauczycieli, uważała, że jest przez Zmysłowską szykanowana, a samo zwolnienie odbywa się z naruszeniem prawa. Postanowiła więc walczyć w sądzie, który finalnie do pracy ją przywrócił. Przy okazji zainteresowała swoim kazusem dziennikarzy, a działania dyrekcji opisała w liście, który trafił na ręce Minister Edukacji. Stamtąd przesłano go do Wojewody. Ten nakazał opisane w nim zarzuty zbadać. Zająć tym miała się Rada Miejska, która dyrektorów gminnych szkół nadzoruje.

Janina Ramza oraz inna zwolniona nauczycielka szkoły w Kleczy, Anna Siudut, opowiedziały mi, co mają do zarzucenia Zmysłowskiej i dlaczego czują się oszukane przez burmistrz Filipiak, u której szukały pomocy. W wielkim skrócie, zwolniono je pomimo kwalifikacji, zaangażowania i sukcesów, tłumacząc, że zaangażowania i sukcesów im brakuje. Zadecydowała o tym jednoosobowo Zmysłowska, która szkołą rządzi ze swoim kuzynem - nauczycielem muzyki Pawłem Jaroszem. Jarosz tytułowany jest „społecznym dyrektorem”, prowadzi rady pedagogiczne, wydaje polecenia nauczycielom, dba o ich wykonywanie. Praktyka to zdumiewająca. Niepokorni zmuszani są szykanami do odejścia, panuje klimat zastraszenia. W szkole zmieniają się wicedyrektorzy, księgowe, nauczyciele. Dzięki zwalnianiu niewygodnych, pozostali dostają godziny nadliczbowe, czym opłaca się ich wierność.

Jak to się dzieje, że mimo przegranych wyroków i oskarżeń ze strony zwolnionych nauczycieli oraz protestów rodziców dyrektorka Zmysłowska nadal piastuje swoją funkcję? Odpowiedź jest prosta: bezkarność gwarantuje jej zatrudnianie radnych rady miejskiej. Mandat radnego pełnił Jarosz, radnym nadal jest Michał Ogiegło, również pracujący w tej szkole. Zmysłowska mimo wszystkich zarzutów uchodzi więc za wzorową, otrzymując od burmistrz Ewy Filipiak pochwały i nagrody za pracę.

System wzajemnego krycia zadziałał doskonale również w przypadku wspomnianej skargi, skierowanej do Rady Miejskiej przez Wojewodę. Zamiataniem pod dywan zajął się sam przewodniczący Rady Miejskiej Zdzisław Szczur. Początkowo Rada skargi w ogóle nie zobaczyła na oczy. W zamian zobaczyła ją Zmysłowska, do której gorliwie przesłał ją Z. Szczur, jednocześnie Wojewodzie odpisując, że skargę on sam uważa za bezprzedmiotową, gdyż wyrokiem sądu Ramza została przecież przywrócona do pracy.

Zdzisław Szczur złamał prawo, ponieważ nie miał żadnych uprawnień, aby jednoosobowo zdecydować o losach skargi i ją odrzucić. To wyłączna kompetencja radnych. Przesłanie treści listu Ramzy do Zmysłowskiej oceniać można zaś jako sporą niezręczność – Ramza znów miało prawo poczuć się szykanowana, tym razem przez miejskich urzędników. Dlatego po zapoznaniu się z pismem Szczura, Wojewoda ponownie skierował skargę do rozpatrzenia Radzie Miejskiej, wskazując, że powinna zająć się tym Komisja Rewizyjna. Nakazał również, jak się wydaje, przeprosić Ramzę. Przeprosin tych nigdy nie usłyszała...

Dopiero za drugim razem, w wyniku uporu Wojewody, skarga trafiła w ręce radnych. Obrady Komisji Rewizyjnej były jednak farsą. Treścią skargi w ogóle się nie zajęto, gdyż większość członków komisji nie zadała sobie nawet trudu przeczytania obszernego pisma. Do tego nietrafnie i tendencyjnie zreferował ją jeden z urzędowych prawników, w Karcie Nauczyciela niezorientowany. Forsowano tezę, że skoro sąd już się wypowiedział, nie ma sensu zajmować się zarzutami pod adresem dyrektorki Zmysłowskiej, gdyż „sprawa jest załatwiona”. Nic bardziej mylnego. Szkopuł w tym, że Ramza nie tyle skarżyła się na zwolnienie, co na sposób zarządzania szkołą przez dyrekcję i brak kontroli nad tym ze strony gminnych urzędników, na czele z burmistrz Filipiak.

W skardze przeczytać możemy, że Zmysłowska niewłaściwie gospodaruje kadrami szkoły, fałszuje dokumentację szkolną, dowolnie rozdziela dodatki motywacyjne, łamie zapisy Karty Nauczyciela. Wyrok sądu pracy potwierdza, przynajmniej częściowo, pierwszy z zarzutów, tym bardziej Rada Miejska powinna zbadać je wszystkie. Być może okazałoby się, że nie znajdują one potwierdzenia w faktach, ale rzetelne rozpatrzenie zarzutów było zwyczajnie obowiązkiem radnych (wyraźnie zaznaczył to również w swoim piśmie Wojewoda) i o to w czasie obrad komisji wnioskowałem. Na czele Komisji Rewizyjnej stoi jednak… Michał Ogiegło, który, jak pamiętamy, w Kleczy „dorabia na drugim etacie”. Zamiatanie pod dywan kontynuowano.

Ogiegło na głos przeczytał więc pismo skierowane do radnych przez dyrekcję i podpisane przez część nauczycieli szkoły. Dowiedzieliśmy się z niego, że dyrektorka ma prawo zwalniać i zatrudniać, kogo tylko chce, a rozgoryczona nauczycielka nęka szkołę i jej pracowników, nasyłając kontrole, śląc listy do różnych instytucji etc. W piśmie próżno było szukać śladów odpowiedzi na zarzuty stawiane przez Ramzę. Ale radni – o dziwo – przyjęli je za dobrą monetę. Komisja żadnych czynności kontrolnych nie wykonała, żadnych wniosków nie przyjęła. Dzięki głosom radnych „rządzącej koalicji zawsze wiernych”, skargę odrzucono jako bezzasadną. Podobnie, mimo moich protestów, stało się w czasie obrad Rady Gminy. Tu również interes „lokalnego układu” wziął górę.

Fatalne to dla naszej gminy świadectwo. Wygląda na to, że przewodniczący Komisji Rewizyjnej do spółki z przewodniczącym Rady, chronią wspólnie dyrektorkę, która zatrudnia jednego z nich. Rada i Komisja Rewizyjna zamiast badać postawione zarzuty, chowa głowę w piasek. W ten sposób, dzięki milczącej zgodzie zwasalizowanej większości radnych, niewygodne sprawy są tuszowane. A walczące o swoją godność, zasłużone dla gminy nauczycielki Ramza i Siudut zostawione są ponownie same sobie. Łamanie prawa, upokarzanie ludzi oraz podkładanie świń stało się bowiem na tyle trwałym elementem życia papieskiego miasta, że z przyzwyczajenia nikt już nie protestuje.

W Wadowicach ogłoszono właśnie konkursy na dyrektorów szkół podstawowych. Konkursy to szansa zmiany na lepsze, o ile zostaną one właściwie przeprowadzone. Nadzieje jednak próżne. Radni o działaniach urzędu i burmistrz, jak zwykle nie zostali poinformowani. Nie poznaliśmy nazwisk kandydatów, składu komisji konkursowej, kryteriów podejmowania decyzji. Radni, którzy stanowią naczelny organ gminy, o wszystkim dowiadują się ostatni. Jeżeli oczywiście w ogóle są życiem miasta zainteresowani.

Puentę tego artykułu dopisało życie. Zgodnie z przewidywaniami Urszula Zmysłowska, dyrektorka bez zarzutu, została wybrana na kolejną kadencję. Czy ktoś jeszcze kiedyś się na nią poskarży? W świat poszedł czytelny sygnał – wadowicki „układ” chroni „swoich”.

(Radny Mateusz Klinowski)



Zobcz również:
Radny Zbigniew Jurczak organizuje spotkania
Święto Flagi według Młodych Demokratów
V Sesja Rady Powiatu
Koalicja nie chce transmisji sesji
Wadowice jednak miastem niebezpiecznym

NAPISZ DO NAS: kontakt@wadowiceonline.pl

Ostatnie artykuły z kategorii Polityka:

W Kalwarii druga tura a tu ktoś ukradł banery kandydata

Maciej Koźbiał dostał się do Sejmiku. Powiat wadowicki będzie reprezentowało dwóch radnych

To najmłodszy radny Rady Powiatu wadowickiego. Przed wyborami było o nim głośno

Burmistrz Kaliński cieszy się z wygranych wyborów

Ci wójtowie zostają na swoich fotelach