Stowarzyszenie Romów w Wadowicach "Cierchenia" z Towarzystwem MiÅ‚oÅ›ników Ziemi Wadowickiej zapraszajÄ
Wadowiccy Romowie zapraszajÄ… na WenecjÄ™ na kolejne spotkanie integracyjne

Stowarzyszenie Romów w Wadowicach "Cierchenia" z Towarzystwem Miłośników Ziemi Wadowickiej zapraszają na kolejne spotkanie plenerowe przy cygańskiej muzyce i jedzeniu. Tym razem odbędzie się ono na wadowickiej Wenecji.

Mimo, że jesteśmy mieszkańcami Wadowic ponad 50 lat, niewiele się znamy. Przyczyną tego jest  zapewne nasza odrębność zamknięta dla obcych, niepojmowane obyczaje  i "cygańskie" zachowanie, które służyło nie pomnażaniu majątku, ale utrzymaniu bytu rodziny.  Pozwoliło nam to jednak, mimo nacisków i prześladowań, zachować swoją tożsamość ,  język i własne tradycje, które nadal podtrzymujemy.

Jak wiecie Romowie zwani Cyganami pochodzą z dalekich Indii a do Polski przywędrowali w XV wieku. Z początkiem lat sześćdziesiątych  ustawa o obowiązkowym zameldowaniu czyli osiedleniu,  zmusiła naszych rodziców do rezygnacji  z  wędrujących taborów,  które były istotą naszego życia. Każdy tabor rodzinny lub kilku rodzin, miał swojego wójta, który był przewodnikiem i szefem, opiekunem i władzą, załatwiał i rozsądzał.  

Starsi zapewne pamiętają koczujące nad Skawą wozy cygańskie, pełne dziecięcego gwaru, dymu z ogniska, zapachu koni i pozornego bałaganu. To była dla naszych rodziców wolność  życia w przyrodzie, od wiosny po jesień. Zimą życzliwi ludzie dawali nam miejsce dla wozu w swoich obejściach. Takie wozy na niskich zawieszeniach, oszklone i zdobione,  robił dla Cyganów stolarz Pawłowski  i kołodziej Lipowski na ulicy Wadowity.

Dolina Skawy była naszym domem, od Suchej po Zator. Za papiernią, przy Skawie mieszkały nasze rodziny: Kwiatkowskich, Majewskich i Buriańskich.  Jako pierwsza, w 1964 roku, zamieszkała na stałe w mieście, w nieistniejącym juz domu Huppertowej  na plantach,  5 osobowa rodzina  ciotki Anny Buriańskiej.  Zimą mieszkaliśmy tam w zasadzie wszyscy, a z wiosną wracaliśmy pod namioty i do wozu nad Skawę. Rodzice handlowali czym się dało, ciotki wróżyły i wszyscy kombinowaliśmy, by jakoś przeżyć. Jak brakowało zrozumienia naszych skromnych potrzeb i życzliwości ludzi, to brało się z sadu owoce, z pól ziemniaki, kapustę, marchew i porywało z gospodarstwa  kury. Stąd to uprzedzenie i opinia o nas, chociaż już  nikt kur nie hoduje. Kradliśmy nie dla zysku, ale by przeżyć i żyć sobie spokojnie w plenerze, nad wodą, z daleka od sklepów, urzędów, całego tego betonowego raju i pracy, której obowiązku Bóg nie stworzył tylko ludzie. Goniła nas po wiklinie milicja za brak zameldowania, blokowano tabory i zmuszano do  zamieszkania. Po ciotce Buriańskiej osiedliły się w mieście rodziny Kwiatkowskich  i Majewskich, bo w zasadzie wszyscy wywodzimy się z jednego, familijnego pnia naszego króla cygańskiego, Romana Kwiatkowskiego z Oświęcimia.  

Musieliśmy chodzić do szkoły, co było problemem, bo od wiosny do jesieni wracaliśmy rodzinami pod namioty a nauczyciele tego nie uwzględniali. Powoli, według państwowych  norm nas cywilizowano. Chcąc się utrzymać, rodzice musieli podejmować pracę z nakazu lub dobrowolnie. Pracę przeważnie fizyczną, bo obce nam było wykształcenie i wieczna pogoń za dobrobytem, a bliższe nieskrępowana  wolność i swoboda życia. Zajmowali  się handlem końmi na targach i jarmarkach, bieleniem patelni, kowalstwem, wróżeniem, muzyką  i wszelkimi "geszeftami", by podołać a nie być przywiązanym osiem godzin do nudnej pracy. Tak to było do połowy lat siedemdziesiątych. Zimą w domach, od wiosny w plenerze.

Obecne,  drugie i trzecie pokolenie, to z dziećmi około 110 osób czyli zaledwie 0,5% mieszkańców Wadowic. Jesteśmy narodem bez własnego państwa, żyjemy w diasporze czyli w rozproszeniu po całym świecie jak Żydzi. My jednak jesteśmy katolikami jak wszyscy Polacy. Chrzcimy dzieci, robimy  komunię a nasze śluby i wesela nie są tak wystawne jak wasze, ale nadal mają swoją specyfikę. Zdarzają się jeszcze porwania młodej panny, co prawda drogą internetową, ale zawsze.

Często jeździmy całymi rodzinami na kilkudniowe biwaki pod namiotem, bo mimo upływu lat ciągnie nas nad rzekę, do przyrody, do specyficznego rodzaju swobody. Rodzina jest dla nas - jak zapewne dla wszystkich - najważniejsza. Bardzo szanujemy starszych, seniorów, którzy w naszej społeczności mają swoje zaszczytne miejsce, służą nam swoim doświadczeniem i wiedzą, co nieczęsto się zdarza w waszych rodzinach. To zawsze starszyzna ma głos decydujący we wszystkich w sprawach. To dzięki nim nie ma wśród nas narkomanii.  Dzieci chodzą do szkół, a dorośli pracują.

Jeszcze dorabiamy wróżeniem czy odręcznym handlem czym popadnie, bo każdy towar ma swojego klienta. Nawet chiński. Nazywamy siebie Galicjakami, z szacunku do przeszłości, bo Małopolska w Galicji, Kraków i okolice, były dla nas najbardziej przychylne a mieszkańcy życzliwi. Należymy do najliczniejszej grupy Cyganów - Polskiej Romy. Jesteśmy wadowiczanami.  Jan Paweł II był też naszym papieżem i parafia jest nasza parafią.  

Mimo tylu lat wspólnego oswajania, cały czas odczuwamy wasze uprzedzenia, niechęć i brak tolerancji, które ugruntowuje ostatnio obecność Cyganów z Rumunii czy Słowacji. Pamiętajcie, że obowiązuje nas nadal zasada, nie pozwalająca na złe zachowanie w miejscu zamieszkania a podstawowe prawa cygańskie mówią: nie bądź kapusiem, nie bądź złodziejem cygańskim, nie bądź hyclem. Sprzeniewierzenie się naszym zasadom, grozi wykluczeniem czyli taką cygańską ekskomuniką. Trzy lata temu zawiązaliśmy stowarzyszenie "Cierchenia" (gwiazdy), które mamy nadzieję będzie małym pomostem łączącym nas z wami. Lubicie naszą muzykę, folklor, egzotykę i festiwal w Ciechocinku.  Nie chcemy, abyście nas kochali, ale zrozumieli i tolerowali. Stosunek do nas, współmieszkańców obcych etnicznie, jest bowiem miarą kultury  krajanów Jana Pawła II,   wyższą  niż majątek obrosły domami, autami, płotami i sąsiedzką zawiścią.

Stowarzyszenie Romów w Wadowicach "Cierchenia" wspólnie z Towarzystwem Miłośników Ziemi Wadowickiej zaprasza na kolejne plenerowe spotkanie "My, Romowie z Wadowic". Odbędzie się ono na wadowickiej Wenecji w sobotę (28.07) od godziny 16:00. Nie zabraknie ogniska, śpiewów przy cygańskiej muzyce, cygańskich potraw (będzie kura na sznurku...) a także wspólnej integracji z mieszkańcami Wadowic. Pierwsze spotkanie okazało się bardzo udane.

 

 

(Stowarzyszenie Romów w Wadowicach "Cierchenia")
(zdjęcia: Krzysztof Cabak, Stowarzyszenie Romów w Wadowicach "Cierchenia")

NAPISZ DO NAS: kontakt@wadowiceonline.pl

Komentarze  

+15 #1 musika 2018-07-26 16:51
super tam jest więcej miejsca jest gdzie usiąść w upalny dzień po drzewkiem. Romowie sobie zagrają potańczą fajnie będzie.
+12 #2 Jolka 2018-07-26 17:48
Zapowiada się super. Szkoda,że nie ma mnie w Wadowicach bo zapowiada się fajna impreza. Życzę udanej pogody i świetnej zabawy. Pozdrawiam.
+9 #3 ergo 2018-07-26 20:43
Dobry tekst. Gratulacje dla autora.

Poprzednia burmistrz przez długie lata wobec Romów prowadziła politykę asymilacji z całkiem dobrym skutkiem. Dziś w Wadowicach w przeciwnieństwi e do wielu polskich miast nie ma "problemu cyganńskiego". Ogół mieszkańców Wadowic dobrze odbiera Romów. Wielu Romów pracuje jak my "Polacy", cygańskie dzieci chodzą do tych samych szkół, żyjemy razem bez napięć. Jednym słowem Romowie są zasymilowani. Stają się tacy jak "My" To jeden z sukcesów burmistrz Filipiak.

Dziś widać jakąś nową jakość w naszych relacjach. Romowie otwarcie pokazują swoją odrębność, a władza im w tym sprzyja. Romowie wychodzą do nas "Polaków" by pokazać tak jesteśmy tu i jesteśmy inni, choć żyjemy wspólnie. Razem tworzymy to miasto.

Przyznam, że z zaciekawieniem obserwuję tą zmianę. Czy to odrócenie procesu asymilacji? Czy raczej nowy etap rozwoju, pewna dojrzałość w naszych relacjach. Czy jesteśmy na to gotowi?
0 #4 obywatel 2018-07-27 04:47
Poprzednia pani burmistrz? -nic nam o tym niewiadomo natomiast ,źe obecny burmistrz to widoczne gołym okiem A najlepiej mogą wypowiedzieć się Romowie,więc nie wazelinuj -.ERGO.
-2 #5 desmodur one 2018-07-27 07:15
CytujÄ™ obywatel:
Poprzednia pani burmistrz? -nic nam o tym niewiadomo natomiast ,źe obecny burmistrz to widoczne gołym okiem A najlepiej mogą wypowiedzieć się Romowie,więc nie wazelinuj -.ERGO.


A jakże by inaczej : w y b o r y idą !
-8 #6 janusz 2018-07-27 08:01
o cholera bedzie kura na sznurku ,lece zagonic kury do kurnika
+8 #7 dd 2018-07-27 13:11
CytujÄ™ janusz:
o cholera bedzie kura na sznurku ,lece zagonic kury do kurnika

twoje maja ptasia grype bez obaw
+5 #8 Wbrew przekonaniom 2018-07-27 19:14
Jako jeden z niewielu w tym mieście nie tylko miałem kontakt z Romami już w latach '90, ale też okazję do poznawania ich obyczajów oraz romskich tradycji. Miałem też okazję przekonać się o ich autentycznej uczciwości, której rzadko doświadczam od tych całych gębą Polaków. Uczestniczyłem w chrzcinach romskich dzieci i czym pewnie Was zaskoczę - w tradycyjnym dla Romów, a dla nas całkowicie obcym tzw. zrzuceniu żałoby. A więc autentycznym balu kończącym żałobę po zmarłym rok wcześniej członku społeczności romskiej. Balu przepełnionym humorem, romskimi potrawami oraz wspaniałą zabawą przy romskiej muzyce, której głównym i najbardziej widowiskowym elementem są indywidualne tańce zarówno romskich kobiet i mężczyzn oraz dziewcząt i chłopców, często też kilkuletnich. Bo taniec i muzyka to prawdziwe, a zarazem autentyczne symbole Romów, również tych z Wadowic. Temu jest mi przykro, kiedy dowiaduję się, że np. są dyskryminowani w polskich sklepach, co powinno być ścigane z urzędu, czy bez powodu legitymowani przez policjantów, jak np. dzisiaj, na ul. Zatorskiej.
Dlatego na koniec pozdrawiam wadowickich Romów i życzę Im aby doznawali od nas jak najmniej przykrości. Jednocześnie zapewniam, iż jest mi przykro, że nie spotkam się z nimi w najbliższą sobotę na Wenecji.

Nie masz uprawnień do komentowania tego artykułu.