- Opublikowano: 11 lutego 2024, 11:30
- Komentarze: 14
Biedronka, jak i wiele innych sklepów, stosuje dosyć kontrowersyjne informacje o cenach i promocjach. Wiele osób w ten sposób wprowadzanych jest w błąd. O co chodzi?
Wprowadzone w ubiegłym roku regulacje, dzięki której sprzedawcy muszą informować o najniższej cenie z 30 dni poprzedzających promocję nieco pozwoliłby uregulować wolną amerykankę prowadzoną przez wiele sklepów. Ciągle są jednak obszary, w których nieświadomy czy zdezorientowany klient może zostać w łatwy sposób wprowadzony w błąd i sklepy stosują takie metody od dawna.
Jak informuje nas jeden z czytelników, chciał on kupić żwirek dla kota w popularnej Biedronce. Do konkretnego zakupu skłoniła go cena 17,99 złotego podana potężną, mocno rzucający się w oczy czcionką. Cena kusząca, tyle, że dotyczy ona sytuacji, kiedy kupi się dwie sztuki produktu. To już można przeczytać dużo mniejszą czcionką z boku... Sensacyjnie do zakupu zachęca jeszcze napis, że drugi produkt taniej 36% przy zakupie dwóch.
Faktyczna cena za sztukę, owszem, jest podana i wynosi faktycznie... 21,99 złotego. Ale tak małą czcionką, ze osoby ze słabym wzrokiem już raczej jej nie zauważą...
O rzeczywistej cenie produktu klient dowie się przy kasie. O ile w ogóle zwróci na to uwagę przy dużej ilości zakupów i zapłaci zamiast 17,99 nieco więcej bo 21,99, na co liczy właśnie Biedronka. Ale nie tylko, bo wiele sklepów stosuje takie chwyty.
Czy ktoś w końcu coś z tym zrobi? Przecież to jawne naciąganie klienta, starsze osoby, bez okularów nie mają szans przeczytać rzeczywistej ceny produktu. Kusi ich ta podana gigantyczną czcionką. Czy takim problemem jest regulacja i ustawa, w której wielkie sieci mają obowiązek podać duża czcionką faktyczną cenę za jeden produkt a nie 3 milimetrowym, ledwie widocznym napisem u dołu? – pyta retorycznie nasz czytelnik, który chciałby uczulić innych aby nie dali się wykiwać
(MG)
