Wadowicki historyk dr Konrad Meus podczas badań w archiwach wiedeńskich natrafił na opracowane i spisa
Wadowicka muzyka w cesarskim Wiedniu

Wadowicki historyk dr Konrad Meus podczas badań w archiwach wiedeńskich natrafił na opracowane i spisane w Wadowicach dzieło muzyczne, partyturę skomponowaną przez wybitnego niemieckiego muzyka Giacomo Meyerbeera.

Nieopodal słynnej w świecie wiedeńskiej kawiarni Central Cafe oraz w pobliżu Hiszpańskiej Dworskiej Szkoły Jazdy Konnej, przy ulicy Heerengasse znajduje się piękny barokowy pałac będący niegdyś własnością rodów Mollard i Clary (stąd jego dzisiejsza nazwa: Pałac Mollard-Clary). Na trzecim piętrze tego pałacu zlokalizowane są zbiory muzyczne należące do Austriackiej Biblioteki Narodowej (Österreichischen Nationalbibliothek). Muzykalia te należą bez wątpienia do najcenniejszych w Europie. Wśród zbiorów Biblioteki możemy znaleźć między innymi rękopisy muzyczne: Franciszka Józefa Haydna, Wolfganga Amadeusza Mozarta, czy też rodzie Straussów (Janów ojca i syna oraz Ryszarda). Obok tych zabytków światowego dziedzictwa znajduje się jeden muzyczny rękopis związany bezpośrednio z Wadowicami.
 
W trakcie badań prowadzonych w bibliotekach i archiwach Wiednia, wadowicki historyk Konrad Meus natrafił na opracowane i spisane w Wadowicach dzieło muzyczne, a dokładnie partyturę zatytułowaną Potpourri für Militär Musik będące swoistego rodzaju zbiorem fragmentów francuskich oper: Les Huguenots (Hugenoci), Robert der Teufel, Nordstern (Północna Gwiazda) oraz Le Prophète (Prorok) skomponowanych w różnych latach pierwszej połowy XIX wieku przez wybitnego niemieckiego muzyka Giacomo Meyerbeera (właściwie Jakob Liebmann Meyer Beer). Opery ta uchodzą za najważniejsze przykłady tzw. Wielkiej Opery lub Opery Heroicznej, którą cechowała pompatyczność i zastosowanie wątków historycznych, ale równocześnie symboliczne przedstawienie problemów dziewiętnastowiecznej Europy. Osobą, która opracowała wadowickie Potpourri był muzyk Josef Dawid. Przebywał on w Wadowicach wraz z 56 pułkiem piechoty. Wspomniane dzieło muzyczne zostało spisane w miejscowych koszarach 14 czerwca 1856 roku. Opracowany zapis nutowy został następnie zaakceptowany przez kapelmistrza pułkowego J. F. Wagnera. Kompozycja docelowo miała trwać 20 minut. Odnaleziony w Wiedniu rękopis muzyczny zawiera 22 karty.

Oddajmy głos historykowi Konradowi Meusowi, odkrywcy tej muzycznej perełki:

Odnaleziony rękopis muzyczny pozwala wnioskować, że tradycje muzyczne w mieście były wcześniejsze, aniżeli moglibyśmy sądzić. Dotychczas potwierdzone zostało utworzenie w Wadowicach orkiestry miejskiej, co miało miejsce w pierwszych latach funkcjonowania samorządu gminnego czyli pomiędzy 1867, a 1870 rokiem. Jej współtwórcą był ojciec Emila Zegadłowicza – Tytus Zegadłowicz. Wiemy również, że w 1884 roku podczas jubileuszu 200-lecia 56 pułku piechoty jednym z clou spośród zaplanowanych imprez okolicznościowych był publiczny koncert wojskowych muzyków wraz z towarzyszącymi salwami armatnimi. W początkach XX wieku działalność muzyczna wadowiczan stała już na wysokim poziomie. Dość wspomnieć o funkcjonowaniu w mieście kilku chórów (chóru Czytelni Urzędniczej, chóru „sokolego”, zespołu związanego z „Jagiellonką”) i dwóch orkiestr gimnazjalnych. Rękopis autorstwa Józefa Dawida uświadamia nam, że już w połowie XIX wieku twórczość muzyczna rozwijała się w Wadowicach; i choć miała ona charakter wojskowy to nie zmienia faktu, że była obecna nad Skawą.

Drugim ciekawym aspektem, który wynika ze wspominanego odkrycia, to świadomość, że nawet prowincjonalne galicyjskie miasteczko czerpało wzorce kulturowe z najważniejszych europejskich stolic, w tym przede wszystkim z Wiednia. Sprawa jest o tyle intrygująca, że mówimy tutaj o połowie XIX wieku, kiedy zasadniczo trudno doszukiwać się działalności kulturotwórczych wśród ludności zamieszkującej prowincjonalne miasta Galicji.

Warto też odnotować, że istnieje spore prawdopodobieństwo, że kompilacja fragmentów oper Meyerbeera mogła stanowić podwaliny pod utwór reprezentacyjny (marszowy) 56 pułku piechoty, tym bardziej, że inne tego typu formacje wojskowe w Austrii posiadały skomponowane dla własnych potrzeb dzieła muzyczne.

Posłuchajmy:

Hugenoci (Marsz wojskowy):

Robert der Teufel:

Przykładowy fragment marszu 52 pułku piechoty austriackiej:




(MG)
(zdjęcie: archiwum dra Konrada Meusa)

NAPISZ DO NAS: kontakt@wadowiceonline.pl

Komentarze  

+30 #1 Miłośnik magistratu 2014-07-19 11:01
Och jak cudownie. Hugenoci idealnie mi się wpisują w scenkę rodzajową pt. Wypędzenie.

Rzecz działa się na galicyjskim zadupiu, gdzie ubłocone ulice i walące się kamienice komunalne zdobiły miejską przestrzeń. Pewnego razu mieszkańcy, przesyceni ciągłą koniecznością czyszczenia obuwia z błota i okruchów granitu, zebrali się na centralnym placu miasta, zwanym przez niektórych potocznie „starówką”.

Największy ścisk panował w okolicach zaparowanej od dziesiątków lat miejskiej studni, o którą to w roku pańskim niedawnym podobno ktoś się pobił. Ale to nie ważne. Punktualnie w południe połączone siły niezależnych już strażackich orkiestr dętych zaczęły grać. Najpierw króciutki wstęp, chwila niepewności, kilka sekund, po czym już raźniej i skoczniej (21 sekunda filmiku Hugenoci). Dokładnie w rytm marsza roztworzyły się pozłacane odrzwi magistratu - wyremontowanego za najlepszych lat galicyjskiego zadupia – i wyjechały taczki. Tak taczki, nie były co prawda pozłacane, ale ich zawartość zdradzała intencje ludu przesyconego ciągłą koniecznością czyszczenia obuwia. A na taczkach para zakochanych i zapatrzonych w siebie.

On – przystojny Szwed o kruczoczarnych włosach, niegdyś budujący potęgę innego podkrakowskiego zadupia. Ona – lekko przechodzona, ale nadal sprawna, w aureoli i złotym płaszczu.

Ludzie płaczą, machają chusteczkami. To ze szczęścia! Bo oto kończy się pewna epoka. Już buciki czyste będą, nikt nie będzie wkurzony. A orkiestry grają nadal, teraz nieco poważniej, spokojniej, ale ciągle wzniośle, aby ostatnim taktem pożegnać taczki pchane przez operatora taczek znikające za zakrętem ulicy Lwowskiej. Teraz już w ciszy taczki samotnie podążały w stronę Wenecji, potocznie zwanej „bulwarami”, a potem przez Kraków w stronę Warszawy i Gdańska.

Szwecja czeka!
+24 #2 Akornamesele 2014-07-19 11:47
No cóż, że ze Szwecji, jak uroda iracka...

Gratuluje Panie Konradzie, w piękny i fantastyczny sposób opowiada Pan o mieście w którym mieszkam i które kocham, mimo wielu wad. Tak trzymać!
-29 #3 Bajki piszę 2014-07-19 22:03
Pierdololamento Miłośnika. Stoperanu podobno zabrakło dzisiaj w wieżowcu na Placu Obrońców Westerplatte.

Nie masz uprawnień do komentowania tego artykułu.